Nie boi się patrzeć na trudne w sobie
I tego co złudne
Kipi ogniem działania
Kiedy ma mocny fundament o prawdę oparty
Przestaje być odurzone
Spalinami rodowych programów
Z miłością wypełniających lojalnie.
Nie kluczy już wtedy, bez celu i misji a,
Żeńskiemu, kobiecie z miłością w służbie oddane.
W ciszy słyszy najgłośniej -totalnie.
W jaskini odosobnienia, garażu samotności,
Lądując akumulatory nie próżności, lecz:
-Męskiej świadomości.
Lubi być dzikie, w porywach szalone,
Historią swojego rodu, solidnie namaszczone,
A kiedy uświadomione, wtedy rozpoznane,
uwolnione.
W działaniach odważne
Bywa, że nie rozważne
Choć za to też, przez żeńskie kochane
Mimo że,
Od głuptasów wyzywane
Doceniane,
Przenosi pasma górskie, z łatwością,
Lecz zmuszane do,
-wynoszenia śmieci,
Tu, ot srogim oporem zaleci 

Ale jeśli z czułością poproszone zostanie,
Zadania z miłością w mig zostaną wypełnione
Bo wie, że mu żeńskie po sto kroć pomnoży,
przepełni, wypełni serce jego promiennością
Nie tylko podczas pełni.
Lecz wymóg to taki, że tu bez zaufania do męskiego
Nie obejdzie się, bo to podstawa by być blisko, szanować i podziwiać z zachwytem wzajemnie się
Męskie serce,
Czarę goryczy swym lenistwem bywa że przelewa,
Taka niedogodność, chwili spokoju mu trzeba.
Na mapie poziomów świadomości Hawkinsa
Przodujące
Bo z wysokimi wibracjami łączące,
Gdzie jego naturalnym magnesem,
Czułości, promienności i delikatności,
Nie marginesem.
-Tu gotów jest polec z kretesem.
Krainy wiecznego szczęścia, wojownika,
Uwalniając swoje ciężary,
Czarną stając się owcą rodziny,
Tocząc walkę, ze smokami oraz swymi rodowymi programami
Stawiając granice
Stojąc stabilnie na swoim miejscu
Bywa jak Don Kichot,
w walce z wiatrakami,
Lecz po skontaktowaniu się ze swoimi traumami,
Trafia w końcu do swojej wymarzonej Valhalli
Krainy wiecznego szczęścia wojownika
Tworząc ramy żeńskiemu,
Gdzie ona mnożąc mu i obdarowując go z innych przestrzeni
Wypełnia go inspiracją, natchnieniem, słodyczą
I na pewnym poziomie stając się jednym,
Bo naturalnie każdy w swoim, w swojej źródłowej, pierwotnej energii,
Czują się każdy na swoim miejscu,
-Pełni.
No i wracając do siebie z tej jakże długiej rodowej
Podróży,
Mogą wydawać na świat, słodkie ich owoce miłości,
No proszę!