Ile razy byłaś przekroczona
Słowem
Ciałem
Gestem
Spojrzeniem
Myślą
I uczynkiem
Zaniedbaniem
Ile razy Twoje ciało naruszone
Przekroczone po kres wyobrażeń
Tam gdzie niedozwolone
Tam gdzie intymne
Tam gdzie święte
I później to zamrożenie w ciele
I wkurw
Złość
Nienawiść
Na męskie
Za zbrukane kobiece
Które w odwecie
Miażdży
Szydzi
Deprecjonuje męskie
I taki taniec
Jej i jego
I nikt nie wie kiedy się się to zaczęło
Czy u naszych rodziców
Czy u pra pra dziadków
Wszystko jedno
efekt taki
Że kaleki
Pozamieniamy w rolach
Cierpimy odgrywając
Chocholi taniec
Gdzie nikt już nie pamięta kto zaczął
Jedynie nasze ciało pamięta
I skrzętnie
Kontynuuje tę walkę
Szermierkę poranionych dusz
I serc
Gdzie nikt nie zadaje pytania
Ile jeszcze
Jak długo
Pochłonięci w
Wypełnianiu rodowych obowiązków
Za te wszystkie kobiety w rodzie
I nastawia swe ciało,
Jakby tego było mało.
I mówi „A to nic.”
„Nic nie szkodzi.”
I w tym bagnie sama brodzi.
I odtwarza
I naraża,
swe miękkie i bezbronne,
W nieświadomej,
bezlitosnej lojalności.
I cichutko łka w oddali łka,
jej macica,
zmrożona.
Jej nogi przykurczone,
wcześniej siła wzięte.
Aż w końcu krzyk w niej,
Ogień się odrodzi
I stanie do tego,
Co ją zwodzi,
karmi iluzją.
I powstanie,
z tej bezsilności,
do prawdy,
świadomości.
I nie mieczem,
nie walką
będzie się rozliczać,
a swym otwartym,
ognistym sercem.
I zrozumie, że nigdy
nie była słabsza.
I spojrzy
na swego mężczyznę
w prawdzie.
I zacznie czuć,
to ciepło w podbrzuszu,
którego wcześniej nie czuła,
przy nim
Bo jej ciało nie pozwalało.
Ale jej ciało zrozumiało…
tekst: Rafał Szyja i Alicja Żmijkowska