Miły jest, sympatyczny,
pocieszny,
Tylko czasem trochę taki śliski.
Przejścia, inicjacji nie uraczył,
lecz dajmy spokój.
Mamę to niby cieszy,
że taki miękki, bezkształtny,
pionu nie trzymający,
grzeczny,
bezszelestny,
można go wykpić,
a potem pozornie wskrzesić.
Może go lepić, i lepi.
jak pierogi,
W ten sposób, kłopotów nie narobi,
Grzeczny jest,
pod kloszem trzymany,
mimo że kilkadziesiąt lat na karku,
to, rozkazy królowej sumiennie i chętnie wypełnia.
No ale przecież z nią mieszka!
Wypierając potrzeby,
zgaszony,
gniewu nie używa,
Bo fałszywego obrazu ojca, w sercu
zażywa.
Przytłumiony,
sercem lodu łańcuchem skuty,
pod dywan zamieciony,
w zasadzie, żadnego wyzwania płci przeciwnej nie stanowi.
Nie złości się,
bo mu nie wolno,
wytrzyma,
bo w tym serio jest dobry,
O co tu chodzi?
Spokoju za grosz w sobie,
za to rozpacz,
pod wściekłością gejzerów sztucznych ogni,
cała salwa.
Jeszcze tylko wpierdol i wakacje,
basta!
Ma coś z tą sztucznością wspólnego,
znaczne połączenie, autentyczność?
lekki niesmak.
-bo nie wie kim jest,
co i dlaczego, gdzie korzenie?
Tożsamość,
-słownika wyrazów obcych tutaj użyć trzeba,
smutne to, ale nie poczuje, bo nie umie,
Nie przyzwyczajony.
Granic nie trzyma
co się zowie,
swojego zdania nie ma;
bo nie musi, „męskie” go po prostu dusi.
Czakra gardła zablokowana
ton słowika,
obrazem drwin i szydzenia,
ale za to w zamian,
aktualnie SPA wygodnictwa zażywa.
Uczesany, pozornie bezpieczny,
skarpetki w banany
poziomki,
mimo że dekad na karku już kilka,
Wewnętrzne dziecko chce wskrzesić.
Krawędzi wyzwań nie uraczy,
za to jest w tv Indiana Jones i Niuraczi.
Nie zaryzykuje,
bo się spocić i skaleczyć -spore zagrożenie,
O mój boże!
Walczyć jak Tong Po -marzenie.
Kobiety w jego rodzie wiedzą wszystko,
Babcia, mama, siostra, to wystarczy,
To pewnik, majstersztyk,
nic, że utopijny to wyraz,
Poczekam jeszcze, tak bezpieczniej!
Taty nie ma,
znaczy jest,
ale nieobecny,
albo pije,
Brak dostępu, postępu,
za to podstępu pełna czara,
manipulacji dzień jak co dzień,
Męski świat, tam tylko niepokój,
Dajmy temu spokój.
Stroni od kontaktu ze sobą,
emocji labirynt, skołowany,
jak w sieci pająka,
klęka,
kurwa jak ciężko,
ciężarów na barkach gęsto
Coś jak filozofia ubuntu,
formy buntu?, nie uraczysz.
Zamrożony, nie tylko sercem.
Zamknięte,
Do odwołania.
Remanent?
To byłby w rozwoju skok kwantowy, inna perspektywa,
ale tu zbyt wiele pokus czyha.
Mamcia zupki ugotuje, ciepłym słowem wesprze, kakałko
cycek i bajeczka,
majtki upierze,
No ale to przecież wszystko, w dobrej wierze!
Klucz pod poduszką do jego męskości schowała
i trzyma,
Nie wypuści za nic w świecie,
choćby ojciec, i cały męski ród, przeprosił szczerze!
Za dużo w tym bólu i cierpienia,
błędne koło, to im znane, tu ich kotwica,
za tych wszystkich mężczyzn co krzywdę wyrządzili,
syn paź, z córką mścicielką tworzą duet jak trzeba,
Takie tango,
Budki Suflera?
Tyle że to nic już chyba nie da.
Lecz chocholi taniec odgrywać wciąż, jak widać trzeba.
Kordialnie,
finał tej historii może kiedyś będzie taki;
choć tu naiwnością mą fest pewnie zaleci,
Wierzę, że kiedyś
-Kochane Mamy,
zaczną puszczać swych synów, w pełne miłości, objęcia do Taty!