Tęskno mi do tego
By znów się zachwycać Tobą
Cicho tu bez Ciebie
Kiedy zła na mnie jesteś
Od pokoleń
Ciemno w pokoju
Niesmacznie w mym sercu
Czary goryczy rozlewają
Samotne noce
I dnie
Gdzie
Kiedy nie mogąc odnaleźć siebie
Nie mogąc odnaleźć Ciebie
Moja dusza cicho łka
Szepcąc
Umrzeć już chyba moge
Bo bez Ciebie sensu mi brak
Przeniósłbym tę górę na plecach
Ale zalany wygodami nowego świata
Pod miękkością mych kolan
Tonę
Wołam do Ciebie
Dmuchnij w me skrzydła
A się zbudzę
Tylko na to czekam
Kiedy odłożysz już tę złość
I gniew
Za te wszystkie pokolenia
Kiedy Cię niewolniłem
Wybacz to zle słowo
Popatrzmy w sobie oczy
Szepcząc
Już wystarczy..
Już wystarczy…
Porozmawiajmy o tym,
co było trudne,
o tym co nas podzieliło.
I zastygło,
na wieki, wieków.
Już wystarczy…
Nie zniosę tej ciszy.
Aż mi uszy wypala.
We mnie tyle,
w Tobie ogrom,
a słów nam brakuje.
Już wystarczy…
Otwieram się przed Tobą.
Ja zacznę,
wystawiając serce,
otwarte,
jak na tacy.
Ufam.
Już wystarczy…
Chce cię usłyszeć.
Chce poczuć
twoje cialo,
jego drżenie.
Jego blaski,
jego cienie.
Jego brud,
jego trud.
Już wystarczy…
Nic mi już nie straszne.
Bo jedyne
przed czym wzdrygam,
to ta cisza.
Niczego się nie boje.
Jedynie stracić,
Twój głos.
I udawać znowu,
jakby
nigdy
nic.